z tropikalnym monsunowym. Od grudnia do marca często u nich leje, czego doświadczyliśmy. Wilgotność powietrza w przeważającym czasie jest bliska 100%. Przyznam się Wam jeszcze, że u nas na Ugorku w zimie wilgotność powietrza w mieszkaniu to niecałe 20%. Dla nas to jest piekło, walczymy
z tym, ale ze słabymi sukcesami. D miał więc lekki szok po wyjściu z samolotu. Ja zaaklimatyzowałam się do tego w Houston (tam subtropikalny wilgotny), ale mimo to w Rio odczułam to mocniej.
Jak w Rio leje to leje na całego. Strumienie wody z nieba
o takiej gęstości, że widoczność maleje dramatycznie. Poza tym Rio jest położone na bardzo zróżnicowanym terenie. Brzeg Oceanu Atlantyckiego
i zaraz góry. Jak chmury przewalają się przez wierzchołki to widok niesamowity! Mgła i chmury przewalają się przez przełęcze i zupełnie nie widać, że w tej mgle jest jakiś granitowy szczyt. Po ulewie 10 minut i już wszystko jest suche. Jedynie w zagłębieniach w chodnikach zostają jakieś kałuże. Niesamowity jest widok tej parującej wody z wszystkich powierzchni. Świetnie to wygląda na piasku, który schnie w mgnieniu oka i nad linią wody unosi się mgiełka z piasku wymiksowana z rozpryskującą się wodą
o takiej gęstości, że widoczność maleje dramatycznie. Poza tym Rio jest położone na bardzo zróżnicowanym terenie. Brzeg Oceanu Atlantyckiego
i zaraz góry. Jak chmury przewalają się przez wierzchołki to widok niesamowity! Mgła i chmury przewalają się przez przełęcze i zupełnie nie widać, że w tej mgle jest jakiś granitowy szczyt. Po ulewie 10 minut i już wszystko jest suche. Jedynie w zagłębieniach w chodnikach zostają jakieś kałuże. Niesamowity jest widok tej parującej wody z wszystkich powierzchni. Świetnie to wygląda na piasku, który schnie w mgnieniu oka i nad linią wody unosi się mgiełka z piasku wymiksowana z rozpryskującą się wodą
z Oceanu. Moja
skóra, z którą mam problemy nieziemskie w Krakowie, bo tu suchość straszliwa, tam
po prostu odpoczywała. Wilgoć i ciepło otula człowieka i nie trzeba się
przejmować kremem nawilżającym.
Takie warunki sprzyjają rozwojowi wszelkiej roślinności. To
jest bogactwo nie do opisania! W życiu nie widziałam takiej różnorodności.
Rośliny królują w Rio i rozwijają się wszędzie -różne gatunki epifitów
obrastają wszystko. Dosłownie, potrafią rosnąć nawet na drucie kolczastym,
pobierając tylko wodę i wszystko inne co im jest potrzebne do życia z
powietrza. Nie ma z resztą opcji, żeby jakaś roślina trwała samotnie. Zaraz wyrasta
na niej następna a na niej następna i patrząc się na to czasem ciężko odgadnąć,
kto tu był pierwszy. Każdy pień jest owinięty inną rośliną, do tego dochodzą
storczyki różnej maści, kolorowe, wprost bajecznie.
Miasto jest codziennie czyszczone z resztek organicznych,
czyli
z przekwitniętych kwiatów, liści i owoców. Wieczorami to wszystko leży na ulicy i sprzątane jest nad ranem. Gdyby tego nie sprzątali, w ciągu tygodnia miasto przekształciłoby się w dżunglę i totalnie zarosło.
z przekwitniętych kwiatów, liści i owoców. Wieczorami to wszystko leży na ulicy i sprzątane jest nad ranem. Gdyby tego nie sprzątali, w ciągu tygodnia miasto przekształciłoby się w dżunglę i totalnie zarosło.
z góry przekształcając się płynnie w Dżunglę, a właściwie w las Atlantycki (taka jest jego oficjana nazwa, znaczy tej dżungli co rośnie w Rio i okolicach). Spędziliśmy cudowny dzień łażąc pomiędzy różnymi cudami. Być może byliśmy tam trochę ignorantami, bo nie spisywaliśmy nazw różnych różności tylko leniwie łazili i cieszyli się sąsiedztwem roślin, wśród których było łatwiej oddychać i było troszkę chłodniej. Poniżej fotorelacja z Jardim Botanico. Mam nadziję, że Wam się spodoba:)
Bunch of bamboo... |
Te palmy rosną od 1808 roku, zostały zasadzone w dniu otwarcia parku. |
Pień i ja jako skala... |
Łosie rogi. Mamy takie w Ogrodzie Botanicznym UJ |
Woda jest w powietrzu! |
Małe agawy |
Chmury nad lasem tropikalnym |