wtorek, 20 listopada 2012


San Francisco, California, słowem wstępu



Och i Ach i Och i Ach! San Francisco jest takie ładne!
Moja ostatnia wycieczka poza granice Teksasu okazał się najlepsza. Teraz narobiłam sobie apetyt na więcej Kalifornii i zamierzam zaspokoić go w ciągu najbliższego roku. Może się uda.
San Francisco to miejsce szczególne i wyjątkowe pod wieloma względami.  Wiedziałam, że mi się spodoba, przecież ma taką cudowną nazwę, ale nie wiedziałam że tak bardzo.
Spróbuję opisać to wszystko po kolei, żeby nie wprowadzać zbyt wielkiego chaosu w ten mój blog, ale musicie wiedzieć, że opanowuję się, żeby nie pisać cały czas och i ach oraz, że pisanie o tym miejscu zajmie mi sporo czasu, bo jak zaczynam przeglądać zdjęcia i przypominać sobie moją 3-dniową wycieczkę to ciężko mi się pisze…
Ale spróbuję, bo bardzo chcę się z Wami tym podzielić. Na razie wklejam te parę zdań i jedno zdjęcie, które zrobiłam na Uniwersytecie Stanforda w Palo Alto. To tak, żeby Wam też trochę apetytu zrobić, żebyście tutaj wrócili niebawem (mam nadzieję, że jutro uda mi się uporać z wpisem składnym
i ładnym, pracuję też nad moją prezentacją na koniec szkolenia, więc dlatego opisuję wydarzenia z lekkim poślizgiem).



Zapraszam jutro na więcej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz