Tam i z powrotem
Już jestem z powrotem, ale mam jeszcze trochę rzeczy,
którymi się chętnie
z Wami podzielę. Ten wpis będzie o statusie żołnierzy i byłych żołnierzy
w społeczeństwie amerykańskim.
z Wami podzielę. Ten wpis będzie o statusie żołnierzy i byłych żołnierzy
w społeczeństwie amerykańskim.
Ogólnie traktują ich z większym szacunkiem niż u nas. Tak mi
się wydaje. Na przykład jak podróżuje się samolotem to po klasie buisness,
razem
z pierwszą klasą wszyscy żołnierze
i umundurowani podróżujący rejsem zapraszani są na pokład. Oni sami chyba chętnie się afiszują, bo oprócz tego, że mają liczne przywileje, na przykład nie muszą stać w kolejkach w wielu miejscach, wszyscy traktują ich
z szacunkiem. Widziałam sporo samochodów, gdzie na tablicach rejestracyjnych było napisane, że kierowcą jest były wojskowy.
z pierwszą klasą wszyscy żołnierze
i umundurowani podróżujący rejsem zapraszani są na pokład. Oni sami chyba chętnie się afiszują, bo oprócz tego, że mają liczne przywileje, na przykład nie muszą stać w kolejkach w wielu miejscach, wszyscy traktują ich
z szacunkiem. Widziałam sporo samochodów, gdzie na tablicach rejestracyjnych było napisane, że kierowcą jest były wojskowy.
Armia Stanów Zjednoczonych powstała formalnie 3 czerwca 1784
a powołał ją do życia Kongres Konfederacji. Od tego czasu ma się dobrze. Jankesi chętnie wysyłają swoją armię w różne
miejsca na Ziemi by walczyła o pokój, szczęście, równość i miłość. Szybki
przegląd działań wojennych można sobie zrobić oglądając surowcową mapę świata…
Wujek Sam, czyli ten pan,
wysyłał chętnie młodych chłopców na wojnę na różne
kontynenty. Służba wojskowa była obowiązkowa a wymigiwanie się od niej karane.
Obecnie Jankesi nie mają poboru, do wojska idą tylko ochotnicy. Podobno nawet nie
tak łatwo się dostać, a najcięższe są testy psychologiczne, które eliminują
sporo kandydatów.
Teraz w Stanach jest akcja społeczna, której pomysłodawcą
jest Michelle Obama link do akcji tutaj http://www.whitehouse.gov/joiningforces
Celem programu jest pomoc dla żołnierzy, którzy wrócili z
frontu wrócić do normalnego życia, a to na pewno nie jest łatwe.
Z
powrotami to właśnie jest dziwnie. Można wyjechać i myśleć o domu długo. Potem
się wraca, ale okazuje się, że nic nie jest takie samo. Ty się zmieniasz po
powrocie, miejsce do którego wracasz się zmienia, ludzie się zmieniają
i życie się zmienia. Na szczęście! O to chodzi w życiu, żeby były jakieś zmiany, jakby wszystko było takie samo, to nie dałoby się tego znieść.
i życie się zmienia. Na szczęście! O to chodzi w życiu, żeby były jakieś zmiany, jakby wszystko było takie samo, to nie dałoby się tego znieść.
Ale wyobraźcie sobie powrót z wojny do domu. Ja nie potrafię
tego ogarnąć. Nie dość, że zmienia się rzeczywistość na około, to w środku w człowieku musi się
dziać coś tak odmiennego od zwykłego życia, że potem pewnie robienie zakupów w
markecie staje się trudne (scena z filmu The Hurt Locker). Amerykanie teraz w ramach akcji Joining Forces
próbują tych ludzi przystosować z powrotem do życia. Można na przykład zobaczyć w sklepach tego typu obrazki:
Tak, America, Land of free and brave… not so free and not so
brave mówią z przekąsem ludzie, których poznałam w USA, w szczególności
Europejczycy… ale czy to nie jest tak, że troche im zazdrościmy? Na przykład
tego stosunku społeczeństwa, do żołnierzy? Oczywiście propaganda taka czy inna
działa wszędzie, i Jankesi lubią podtrzymywać swoje morale na wysokim poziomie
poprzez filmy, popkulturę
i utarte slogany. Faktycznie potem ciężko ocenić co jest wynikiem ich szczerości a co nic nie znaczącym frazesem…
i utarte slogany. Faktycznie potem ciężko ocenić co jest wynikiem ich szczerości a co nic nie znaczącym frazesem…
Ale przynajmniej kiedy obchodzą swoje Święto Niepodległości
idą w pochodzie razem, pod jedną flagą.
A poniżej zdjęcia z pomnika na cześć US Army w San Francisco:
| Dla uczczenia Armi Stanów Zjednoczonych, która broniła Stanów Zjednoczonych, pomnik przy przyczółku mostu Golden Gate w San Francisco |




Żołnierz to niesamowicie trudny fach. Szacunek i pomoc powinny być czymś naturalnym w stosunku do nich :) jeśli tak jest w Ameryce, to dobrze, że chociaż tam...
OdpowiedzUsuń