sobota, 15 września 2012



______________________
Dobrze, więc po kolei.
Żeby dostać się w to cudowne miejsce trzeba najpierw mieć wizę. Sam proces jest dość długi i upierdliwy. Najpierw trzeba wypełnić formularz przez internet. Pośród wielu pytań i informacji, na które trzeba odpowiedzieć są między innymi:
-czy finansuje się terrorystyczne organizacje,
-czy jest się lub czy zamierza się być prostytutką,
-czy popełniło się przestępstwo podatkowe…
I wiele innych w tym stylu. Trzeba mieć wcześniej zrobione zdjęcie w formacie elektronicznym, które sprawdza się online i od razu zamieszcza we wniosku. Ja dodatkowo, ponieważ mam wizę szkoleniowo/naukową (J-1) musiałam mieć jeszcze inne dokumenty, ale nie chcę Was zanudzać.
Potem trzeba dokonać opłaty za spotkanie z konsulem. Ta przyjemność kosztuje 160 $, czyli 544 zł (wysokość opłaty w zł zmienia się co około 1,5 miesiąca w zależności od kursu). Biorąc pod uwagę fakt, że godzinne konwersacje z native speaker kosztują w Krakowie od 40-70 PLN za godzinę, cena ta jest dosyć wygórowana, zwłaszcza, że rozmowa często trwa krócej niż 3 minuty. Najlepsza część związana z tą opłatą to jej forma. Strona internetowa, gdzie wszystko jest opisane podaje że:
-opłatę można wnieść bez dodatkowych opłat w placówkach Banku Pocztowego,
-opłata może być dokonana w placówkach Banku Pocztowego,
-opłata musi być w PLN,
-opłata nie podlega zwrotowi,
-kwit do opłaty należy wydrukować ze strony internetowej (jest tam link)
-na rozmowę z konsulem można się umówić dopiero następnego dnia po dokonaniu opłaty, po godzinie 12:00.
Najwięcej problemów jest z dokonaniem wpłaty. Miałam trzy próby na poczcie, gdzie w okienku każda pani mówiła co innego niż na stronie internetowej i zaprzeczały sobie nawzajem, bo opłaty nie udało mi się dokonać korzystając
z ich pouczeń (wskazówki to zbyt eleganckie i delikatne słowo).
Okazuje się, że opłatę można zrobić tylko w placówkach Banku Pocztowego, czyli w Krakowie w dwóch miejscach: przy ulicy Westerplatte i Królewskiej.
W banku przy Westerplatte wszyscy klienci, łącznie ze mną przyszli wnieść opłatę wizową.
Po dokonaniu wpłaty otrzymuje się numer, który wpisuje się online, żeby umówić się z konsulem na rozmowę.
Moja rozmowa trwałą 2 minuty, cała procedura okienkowo-numerkowa trwa około godziny, do półtorej godziny. Dostałam wizę od ręki w ten sam dzień.

Potem jest lot, przesiadki i zapomina się,  że po wylądowaniu w USA trzeba przejść przez ostatni etap tej wizowej zabawy. Staje się w kolejce do okienek, w którym siedzą celnicy. Wszyscy pasażerowie z krajów trzeciego świata
i podejrzanych straszliwie (czyli od nas) muszą wypełnić druczki o cle i taki danymi różnymi osobistymi. Te druczki wszystkie, które tutaj są uwielbiane
i bez nich ani rusz, cały czas się powielają i wpisuje się niektóre rzeczy około
8 razy. Z takim druczkiem idzie się do pana albo pani w okienku i od tej rozmowy zależy, czy wjedzie się do tego Kraju Mlekiem i Miodem płynącego.
Ja miałam szczęście (nie chcę tego nadużywać, ale ogólnie to mam fuksa), trafił mi się miły pan. Zawsze staram się iść do okienka gdzie jest jakiś pan, idzie mi dużo łatwiej niż z kobietami.
Pan celnik zapytał się jaka wiza, J-1 mówię,  o szkolenie!, tak. To jesteś
z Polska (bez patrzenia w paszport.) Tak, skąd wiedziałeś. Na J-1 to większość z Polska. Ok. Ta baba tam wygląda, jakby była gotowa na Boże Narodzenie (ubrana w zielone spodnie i czerwoną bluzkę). Faktycznie, kolory odpowiednie (ja, baba była ubrana fatalnie, ale nie wiedziałam, czy gość mnie nie podpuszcza). Gosh, ludzie nie wiedzą jak się ubrać. Chaplin, gdzie masz pistolet? (Chaplin był szefem celników i wyglądał jak jakiś fajny wujek, a nie strażnik). Nie masz, jedyny możesz nosić, a nie masz. Z resztą, on nie byłby
w stanie strzelić do nikogo… co nie? No, faktycznie nie wygląda na takiego (ja).  Dobra, muszę zabrać twoje odciski palców. Połóż rękę na wyświetlaczu. Krzywo… a z resztą zrobię ci tylko zdjęcie. Dobra, powodzenia, i nie bierz przykładu w sprawie mody z tamtej baby. Jasne, dzięki, see you!

I tyle. Za to mój fellow traveler tradycyjnie musiał się wysilać i tłumaczyć tym ludziom wszystko.
Mówiłam, że mam szczęście.

Dobra, od teraz już będzie o tym co tutaj i jak to wygląda. A wygląda dobrze. It looks good, looks good.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz