Sobota, Niedziela
Wczoraj zrobiłam rekonesans biegowy. Powiedziano mi, że jest
tu świetny park do biegania wzdłuż rzeki Buffalo. Możecie go zobaczyć tutaj:
Rzeczywiście, park jest świetny, są ścieżki dla rowerzystów,
biegających. Są co jakiś czas poidełka jak dla ptaków i zmęczony biegnący może
sobie paszczę przepłukać. Szkoda tylko, że żeby dojść do parku trzeba iść 3,3
km w jedną stronę. Poszłam więc wczoraj sprawdzić, czy można tam sensownie
dobiec. Wybrałam drogę według Google najkrótszą, wzdłuż drogi Kirkwood Park Dr.
To jest droga jak z filmu, okazuje się, że to, co widzimy w filmach amerykańskich
doskonale oddaje rzeczywistość. Droga, środkiem drogi pas zieleni. Wzdłuż drogi
niskie domki, każdy z doskonale utrzymanym trawnikiem
i szerokim podjazdem dla amerykańskich samochodów. Przy niektórych domach ustawiony kosz do basketu (Dominika wymarzone podwórko), powiewające flagi i dzwoneczki zawieszone na werandach. Zabudowania są niskie, co jest fajne, nie ma się poczucia być w środku wielkiego miasta. Chodniki po obu stronach. Czasami ciągłość chodników się przerywa, trzeba przejść na drugą stronę drogi. Ogólnie podczas około 7 kilometrowego spaceru spotkałam dwóch innych przechodniów. Panią na przejściu dla pieszych blisko supermarketu H-E-B (nie wiem jak długo szła) i inną, która szła około kilometra (chyba dość sporo jak na nich). Tyle, nikogo więcej. Za to samochody jeździły regularnie. Nie jest to zatłoczona droga, dojazdowa do posesji i raczej mniejszych sklepów, aptek itp. Zdaje się, że piesi tutaj to po prostu jakaś aberracja i wybryk natury. Jeśli idziesz, to pewnie nie stać cię na samochód, więc musisz być mega biedny, albo jesteś nienormalny, albo ci się auto zepsuło
i musisz akurat podejść. Więc szłam sobie tak nienormalnie wzdłuż drogi po chodniku, parę zdjęć zamieszczam poniżej z tego spaceru.
i szerokim podjazdem dla amerykańskich samochodów. Przy niektórych domach ustawiony kosz do basketu (Dominika wymarzone podwórko), powiewające flagi i dzwoneczki zawieszone na werandach. Zabudowania są niskie, co jest fajne, nie ma się poczucia być w środku wielkiego miasta. Chodniki po obu stronach. Czasami ciągłość chodników się przerywa, trzeba przejść na drugą stronę drogi. Ogólnie podczas około 7 kilometrowego spaceru spotkałam dwóch innych przechodniów. Panią na przejściu dla pieszych blisko supermarketu H-E-B (nie wiem jak długo szła) i inną, która szła około kilometra (chyba dość sporo jak na nich). Tyle, nikogo więcej. Za to samochody jeździły regularnie. Nie jest to zatłoczona droga, dojazdowa do posesji i raczej mniejszych sklepów, aptek itp. Zdaje się, że piesi tutaj to po prostu jakaś aberracja i wybryk natury. Jeśli idziesz, to pewnie nie stać cię na samochód, więc musisz być mega biedny, albo jesteś nienormalny, albo ci się auto zepsuło
i musisz akurat podejść. Więc szłam sobie tak nienormalnie wzdłuż drogi po chodniku, parę zdjęć zamieszczam poniżej z tego spaceru.
Zapomniałam Wam powiedzieć wcześniej, że przy okazji zakupów
miałam pierwszy raz
w życiu (słowo!) sprawdzany dokument. Miły chłopiec przy kasie (taki młodzian), kasując mi wino poprosił o dokument, więc ja mu na to, że to komplement i daje mój paszport. Popatrzył. Nie masz teksańkskiego ID? Nie, nie jestem z USA, mam tylko paszport. Więc muszę sprawdzić. Szuka
w paszporcie daty urodzenia, widzę że się mocno skupia. Mam 25 lat, pomagam mu. Tak, muszę sprawdzić dokument. Więc dał mój paszport pani, która pakuje towar do siatek, ona poszła z nim gdzieś, wraca za chwilę i mówi OK. To OK. Mam wino. Podejrzliwi ci amerykanie. Ale jeśli chodzi
o alkohol to pilnują bardzo. Z resztą, trzeba mieć tutaj 21 lat żeby kupić alkohol albo spożywać
w knajpie.
w życiu (słowo!) sprawdzany dokument. Miły chłopiec przy kasie (taki młodzian), kasując mi wino poprosił o dokument, więc ja mu na to, że to komplement i daje mój paszport. Popatrzył. Nie masz teksańkskiego ID? Nie, nie jestem z USA, mam tylko paszport. Więc muszę sprawdzić. Szuka
w paszporcie daty urodzenia, widzę że się mocno skupia. Mam 25 lat, pomagam mu. Tak, muszę sprawdzić dokument. Więc dał mój paszport pani, która pakuje towar do siatek, ona poszła z nim gdzieś, wraca za chwilę i mówi OK. To OK. Mam wino. Podejrzliwi ci amerykanie. Ale jeśli chodzi
o alkohol to pilnują bardzo. Z resztą, trzeba mieć tutaj 21 lat żeby kupić alkohol albo spożywać
w knajpie.
Wracając do rekonesansu biegowego to mam pewien dylemat, czy
chodzić do tego parku czy nie. Wracając, zatrzymuje się koło mnie samochód i
widzę, ze gość się coś pyta. Więc podchodzę do krawędzi drogi. Pytam się, czy
chce mnie zapytać o drogę (u nas tak się zdarza), Gość (młody facet) mówi że
nie, ale że mnie może podwieźć. Ja mu na to nie dzięki, odwróciłam się na
pięcie i wróciłam na chodnik. On odjechał. Może myślał, że mi się auto zepsuło
i chciał pomóc, może nie? No i teraz nie wiem, czy to jest takie bezpieczne,
żeby się wybierać biegać aż tak daleko. Co prawda mówili mi
w firmie, że można podejść do parku nie wspominając o tym, że to niebezpieczna okolica, ale kto ich tam wie. Miasto jest wielkie, więcej jest ludzi, procent debili nawet jeśli będzie taki sam jak u nas, to jest ich zdecydowanie więcej. Jeśli w ogóle wyglądam tu na szczyla, to może lepiej nie ryzykować?
W świetle tego, że maraton biegnę dopiero w kwietniu (niestety) nie mam jakiegoś napiętego grafiku biegowego, ale nie chcę rezygnować, bo biegać uwielbiam. Mamy tutaj też siłownie, więc jest taśma. Ale 140 minut na taśmie? No nic, zobaczymy jak to będzie. Dziś spróbuję się przejść tutaj bliżej, może będzie chodnik, jeśli tak, to na pewno nie zatłoczony.
w firmie, że można podejść do parku nie wspominając o tym, że to niebezpieczna okolica, ale kto ich tam wie. Miasto jest wielkie, więcej jest ludzi, procent debili nawet jeśli będzie taki sam jak u nas, to jest ich zdecydowanie więcej. Jeśli w ogóle wyglądam tu na szczyla, to może lepiej nie ryzykować?
W świetle tego, że maraton biegnę dopiero w kwietniu (niestety) nie mam jakiegoś napiętego grafiku biegowego, ale nie chcę rezygnować, bo biegać uwielbiam. Mamy tutaj też siłownie, więc jest taśma. Ale 140 minut na taśmie? No nic, zobaczymy jak to będzie. Dziś spróbuję się przejść tutaj bliżej, może będzie chodnik, jeśli tak, to na pewno nie zatłoczony.
Zdjęcia z wczoraj:)
Po to tutaj jestem!
Flaga musi być, prawie przy każdym domu.
Peace!



Jeśli o bieganiu mowa... czemu maraton dopiero w kwietniu? Mówiłaś, że pobiegniesz jeszcze w USA...No chyba że planujesz pobyt aż do wtedy...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzyli jest tak jak dokładnie sobie wyobrażałem. Ulice dużo szersze? ;>
OdpowiedzUsuńKorzystaj i baw się dobrze (no i pracuj ;)
No z tym maratonem to lipa, bo nie dało się załątwić przelotu sensownie i mam już bilet powrotny. logistycznie okazało się to bardzo trudne i zrezygnowałam. Ale za to oczekuję Was na mecie w kwietniu w Krakowie:)
OdpowiedzUsuńKrzychoo, ulice szersze i wszystko jest większe. Amerykanie bardzo zróżnicowani, ale tutaj jest taki miks, że ciężko o prawdziwego teksańczyka z krwi i kości.