niedziela, 21 października 2012



ANIMALIA

Kochani, będzie o zwierzętach. Zeszła niedziela minęła mi właśnie  w ten sposób, najpierw było Akwarium w downotown, potem Houstońskie ZOO. Przy okazji odwiedzin w takich miejscach zawsze zastanawiam się sporo i nachodzą mnie myśli i miewam mieszane uczucia. Bo przecież konstrukcja tych miejsc jest taka, ze zwierzęta są zamknięte, powkładane w różne klatki albo inne zagrody, a ludzie chodzą z drugiej strony i oglądają. Rozumiem, że większość zwierząt w ZOO, o ile nie wszystkie urodziły się poza środowiskiem naturalnym. Często bywa tak, że jedyne miejsce życia rzadkich gatunków to właśnie ZOO. Oczywiśce można dyskutować, czy ZOO jest dobre czy złe. Myślałam nad tym długo i wydaje mi się, że ZOO to dobra rzecz. Jestem ciekawa co Wy na ten temat myślicie?

Zaczniemy od akwarium. Akwarium mieści się w downtown i jest zaprojektowane dla rodzin z dziećmi. Tutaj możecie zajrzeć na stronę: Akwarium.


Całe miejsce jest zrobione tak, żeby podobało się dzieciom. Jeśli chodzi o ryby, czyli to, co zwykle kojarzy się ze słowem akwarium, to samej wystawy jest zaledwie jedno piętro. Reszta kompleksu to restauracje, wesołe miasteczko i tego typu atrakcje. Akwarium jest słowem pochodzącym z łaciny i oznacza naczynie na wodę. W tym naczyniu w Houston mają różne ciekawe rzeczy, pomimo tego, ze ma sie wrażenie, że jest to jakby dodatek do amerykańskiego, koloroweo i nastawionego na wydawanie pieniędzy miejsca. Na wstępie urzekła mnie jedna rzecz. To wydaje się możliwe tylko w USA, zobaczcie:

Łowienie ryb jest zabronione. Gdyby ktoś miał wątpliwości...

 Takie rzeczy stylko w Stanach. Akwarium, po lewej i po prawej stronie zwiedzającego wystawa. Kolejne akwaria, czy też terraria wykonane są z dużą dbałością o szczegóły. Opisy zwierząt sprowadzają się jedynie do podania zawzy, i to tylko po angielsku, na łącinę nie ma co liczyć... W akwaruim, pomimo uplywu czasu od, że sie tak wyraże premiery, zawsze można liczyć na "efekt Nemo". Cóż to takiego, już tłumaczę. To są małe dzieci, wodzące palcem po ścianie akwarium  i krzyczące: Nemo, Nemo, Nemo, Patrz Mamo, Nemo! Biedny błazenek, podejrzewam, że te małe rybki od czasu wyprodukowania filmu są nieźle napiętnowane. Ale niezależnie od tego, czy jesteś w Oceanarium w Gdyni, czy w Akwarium w Houston, na "efekt Nemo" możesz liczyć!
Idąc wzdłuż wystaw trafia się do pomieszczenia, w którym są płytkie akwaria, gdzie można dotknąć ryb. Wolno dotykać tylko jednym palcem. W tym pomieszczeniu stoi pracownik akwarium, który pilnuje, czy za bardzo się rybom nie przeszkadza. Najwięcej jest tam małych płaszczek i krabów owdnych. Zobaczcie, jak to wygląda.

Krab morski.

Mogę Wam pokazać jeszcze inne płaszczki, które mi się bardzo spodobały. Ogólnie oglądanie ryb jest przyjemną rzeczą, można się zahipnotyzować.

Kolejną atrakcją Akwarium jest biały tygrys. Można się zastanawiać, co biały tygrys robi w akwarium, mnie to zastanawia, ale odpowiedzi nie znam. W każdym razie jest imponujący i można obserwować, jak przechadza się za oszkloną szybą. Zrobiłam parę zdjęć, tu możecie go zobaczyć:

 
Biały tygrys. Odpoczywa po ataku na szybę.

Przy szybie stoi masa ludzi i ogląda. Tygrys chętnie by się żucił i schrupał jakiegoś turystę. Z resztą, skacze na tą szybę i próbuję się dostać do jedzenia. Pracownicy akwarium mówią, że chce się bawić, ale to tylko na potrzeby małych dzieci. Tygrys skacząc na szybę nie wyglądał, jakby chciał się bawić... Wyglądał raczej jakby właśnie postanowił coś przekąsić.

Kolejną atrakcją akwarium jest przejażdżka wagonikami przez tunel, w którym pływają rekiny. To przyznam robi spore wrażenie. Na mnie zrobiło w każdym razie. Jak byłam mała najstraszniejszym zwierzęciem pod słońcem wydawał mi się rekin. To przez film „Szczęki”, który mnie przerażał. Jako dorosła nigdy nie widziałam tych filmów po raz drugi, nie chcę się rozczarowywać... Ale jako mały chłopiec bałam się bardzo! W szczególności, że jak wystawię nogę z łóżka
w nocy, to podłynie rekin i mnie wciągnie pod łóżko... bardzo prawdopodobne oczywiście, ale co zrobić, jak sie ma wybujałą wyobraźnie, a ta mnie nigdy nie zawodzi. 
Żeby przejechać się wagonikiem, który jest na wskroś amerykański, ale muszę przyznać, wykonany z dużą dbałością (nie jak nasze samorodki, albo „ciufcie” polegające na koncepcji pomalowania ciągnika czerwoną i zieloną farbą... nei wiedzieć czemu one zwykle są zielono - czerwone). 

Niestety, mam od wczoraj mam jakieś problemy techniczne i nie mogę wkleić tutaj filmików:(. A mam nagrane płaszczki i rekiny. Mam nadzieję, że uda mi się to zrobić jutro. Na szczęście post na temat ZOO będzie bez filmików, więc przy dobrych układach planet, ida mi się go zamieścić jeszcze dziś. 

W sprawie rekinów jeszcze powiem Wam, że robią wrażenie. Jest ich sporo, przepływają tuż nad głową. Ale dla mnie są to zwierzęta, których nigdy nie chciałabym spotkać w naturze! Jetsem ciekawa, jakie są Wasze nieulubione zwierzęta?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz